@Monke: oczywiście że występują, przecież nikt tego nie neguje. Ja również nie i to pomimo, że to zupełnie obcy mi świat. Tam gdzie się urodziłem, chodziłem do szkoły, dorastałem, przemoc wobec dzieci w zasadzie nie istniała, choć trudno było mówić o jakimś szczególnym statusie mieszkańców okolicy. Wręcz przeciwnie, wielka fabryka generowała spęd ludzi z całego kraju, właściwie przekrój całego społeczeństwa, za kołnierz też mało kto wylewał. Mimo to dzieci przychodziły do szkół uśmiechnięte i zadowolone, nie było gnębienia przez rówieśników, jak dzieciaki poszturchały się na przerwie, to po lekcjach szły razem na jakąś oranżadę czy lody. Czasem dorośli darli się na siebie, jednak dzieci nikt nie ruszał. Solidny opieprz tak, ale jak gówniak rzeczywiście zasłużył.
Doskonale zdaję sobie sprawę z tego, że dla kogoś taki świat jawi się abstrakcyjnie niczym yeti. Słyszał że istnieje, ale nie widział. Ale to właśnie on był normą, na pewno nie była nią przemoc wobec dzieci.
Dla dzieciaków urodzonych i dorastających w środowiskach przemocowych to wielka tragedia, ale nie mogą za to winić całej reszty, bo jednak normę stanowiły i nadal stanowią zwykłe, kochające rodziny.