Przypominam przy okazji klasyczny wpis @szyy:
@eoneon: To, o czym on pisze jest raptem wierzchołkiem góry lodowej. Niektórym może się wydać, że gdy segregacja rasowa została oficjalnie zdelegalizowana na szczeblu federalnym, to magicznie przestała występować (chociaż przez „niektórych” trzeba chyba rozumieć tych co głupszych) – tymczasem władze lokalne w wielu miastach wciąż brały na celownik „czarne dzielnice”. Zdarzały się nawet przypadki, w których budowano za niskie wiadukty na „strategicznych” drogach dojazdowych, by nie mieściły się pod nimi autobusy szkolne i dzieci czarnoskóre musiały chodzić piechotą. A to jedynie próbka mechanizmu, obliczonego na nieformalne (czyli legalne) utrudnianie czarnej społeczności codziennego funkcjonowania. Do dziś przekłada się to wyraźnie na przestępczość oraz średnią długość wyroków, zwłaszcza za przestępstwa niezwiązane z przemocą (np. posiadanie narkotyków). Mało ludzi (nawet dla obywateli USA to nie jest powszechna wiedza) zdaje sobie sprawę, że w USA funkcjonuje m.in. system prywatnych więzień, budowanych i zarządzanych przez firmy, których właściciele lobbują w celu kreacji gąszczu przepisów, pozwalających wsadzać (bo państwo płaci od więźnia, na tym polega biznes) za byle co… no chyba, że stać Cię na dobrego prawnika i kaucję (btw, system pożyczek na kaucję to też niezły scam, ale nie chce mi się tworzyć dygresji) na czas procesu – łatwo się domyśleć, że dostęp do tych usług nie jest proporcjonalny, łagodnie mówiąc. Tanner dostanie za trawkę 20 godzin sprzątania ulicy, a Tyrone 3 lata z możliwością wyjścia za dobre sprawowanie po dwóch. I kasa trafia do korporacji, która zarządza więzieniem – później ta korporacja dotuje kampanię jakiegoś lokalnego polityka GOP, który w zamian obieca dalsze zaostrzanie wyroków za narkotyki. I tak się to kręci od dekad.